"Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [15]
15. Rozmowa z lekarzem.
Po chwili otworzyły się jedne z drzwi. W środku dostrzegłam tą samą postać smukłej blondwłosej eleganckiej kobiety, która przed paroma minutami wyrwała mnie ze snu.
- „Zapraszam do środka” – powiedziała, wskazując ręką wnętrze.
Puszczając drzwi pomaszerowała, a ja zrozumiałam, że mam podążyć za nią.
Przechodząc przez krótki korytarz dostrzegłam w środku 4 osoby – 4 kobiety. Jedna z nich siedziała za biurkiem, dwie na kanapie, a … pani doktor na krześle, które stało dokładnie naprzeciwko drugiego - pustego.
-„Proszę usiąść” – lekarka wskazała wolne miejsce. Bodźce dochodziły do mnie w bardzo spowolnionym tempie. Moje ruchy też wydawały się jakbym nie miała sił żyć. Co było w 100% prawdą!
Kiedy usiadłam, poczułam się jak pod ostrzałem. Wszystkie cztery kobiety wtopiły we mnie swój wzrok, jakby już przez samą obserwację chciały postawić diagnozę. Poczułam się bardzo nieswojo.
-„Witam. Ja nazywam się doktor B. I będą pani prowadzącym lekarzem. Czy wie Pani dlaczego się tutaj znalazła?” – padło pierwsze pytanie.
-„Tak. Dostałam skierowanie od lekarza, bo jest coraz gorzej.” – kontynuowałam - „Przyjaciółka mnie przywiozła.”
- „Wie Pani jaki dziś dzień?” – lekarka rozkręcała się w swoim wywiadzie.
- „Tak” – spojrzałam konspiracyjnie na swój zegarek, na którym widnieje również data chcąc się upewnić, czując się trochę jakbym ściągała na egzaminie i zastanawiając się jak to zostanie odebrane. Fakt był taki, że wiedziałam, że mamy koniec listopada, ale ostatnie dwa tygodnie spędzone na zwolnieniu lekarskim oraz mój stan sprawił, że nie przykładałam wagi do takich rzeczy. Ja przecież marzyłam tylko o śmierci, o tym by nie cierpieć! – „22 listopad 2018r” – odpowiedziałam w końcu.
- „Dobrze. Proszę powiedzieć, czy była już pani kiedyś hospitalizowana? Czy to Pani pierwszy pobyt w szpitalu psychiatrycznym?”
Kobieta siedząca za biurkiem, skrzętnie notowała to o czym mówiłyśmy klikając w klawiaturę i uzupełniając moją dokumentację. Kiedy wybrzmiało ostatnie zdanie, spojrzała na mnie badawczym wzrokiem czekając z ciekawością na opowieść o mojej historii.
- „Nie. Nie byłam do tej pory nigdy w takim miejscu.” – wyrzuciłam z siebie zmęczonym głosem. Młoda osoba, znów zaczęła pisać, a ja poczułam, że jej ciekawość wzrasta. Po chwili kontynuowałam: - „W pierwszej liceum zachorowałam pierwszy raz na depresje. Byłam u psychiatry. Brałam leki pół roku. Od tamtego momentu było dobrze…. Aż do teraz.” - zakończyłam zasmucona.
- „Co wtedy się wydarzyło? Jaki był powód Pani choroby?”- dopytywała pani doktor.
-„ Nic się nie wydarzyło tak naprawdę. Zmieniłam szkołę na liceum i po prostu od października zaczęłam czuć się coraz gorzej. Pani doktor do której trafiłam zdiagnozowała, że to depresja endogenna, że czasami po prostu tak się dzieje.”
- „Rozumiem. A jak wyglądała sytuacja w domu?”
- „Mam oboje rodziców, którzy bardzo się o mnie troszczyli. Mam też dwóch braci. W domu zawsze było ok. Czułam się bezpieczna.”
-„ A co było później? Studia?”
-„Tak. Studiowałam weterynarię w Olsztynie.”
-„Oooo” – Oczy kobiet ponownie wbiły się we mnie. Tym razem poczułam podziw jakim mnie obdarzyły. –„To bardzo trudny i wymagający kierunek. Jak sobie Pani radziła?”
- „Bywało trudno. Nawet bardzo. Ale miałam blisko przyjaciółkę, która pomogła mi przez to przejść. A w ogóle… nastawiona byłam na cel. Liczyło się to by spełnić marzenie. W tym roku w lutym zyskałam tytuł lekarza weterynarii, a w kwietniu, kiedy opadły emocje radości wpadłam w taki stan depresyjny, ze przez miesiąc nie umiałam wychodzić z domu. Jedyne co robiłam to oglądałam bajki i kolorowałam kolorowanki.” – kontynuowałam opisując w skrócie historię mojego życia, starając się uwzględnić najistotniejsze fakty.
- „A jak znalazła się Pani w Warszawie?”
- „Chciałam mieszkać w Warszawie. Znalazłam pracę w lecznicy małych zwierząt i od maja tu pracuje.”
-„Dobrze, a co dzieje się teraz? Czy Pani obecny stan jest z czymś związany?”
-„Bardzo boję się podjęcia pracy jako samodzielny lekarz. Do tej pory byłam na stażu. Byłam pod skrzydłami innej osoby. Ale od grudnia miałam już pracować na samodzielnym stanowisku, co wzbudzało ogromny mój lęk. Początkowo tłumaczyłam sobie, że to normalne, że każdy się boi. Ale te emocje ciągle wzrastały i potęgowały się tak bardzo, że w tej chwili nie jestem w stanie normalnie funkcjonować.”
- „Tak, to dosyć trudna sytuacja. Ale faktycznie każdy się boi i nie powinniśmy się temu dawać” – poczułam się jak słabeusz, który nie umie poradzić sobie z najprostszą rzeczą… Nie miałam sił, więc jeszcze bardziej przybita spuściłam tylko wzrok i wbiłam go w ziemię. – „Powiedziała Pani, ze nie jest w stanie normalnie funkcjonować? Co konkretnie ma Pani na myśli?”
-„Nie mam kompletnie apetytu, nie umiem się skupić, nie mam sił żyć, boję się wyjść do sklepu, jestem ciągle poddenerwowana, mam problemy ze snem, najchętniej siedzę sama w pokoju, mam myśli samobójcze, mam problem, aby zaopiekować się moim psem.” – wyliczałam.
-„Rozumiem. A ten sen? Jak wygląda? Nie śpi Pani?”
- „Kładę się koło 19, ale do godziny 23 nie jestem w stanie zasnąć. Oglądam jakieś filmy, żeby nie zwariować kompletnie. Jak już uda się i śpię, to jest to bardzo lekki sen… Co moment się przebudzam… i tak do godziny około 3. Od 3 do około 6 - 7 ratuję się youtubem. No i tak ciągle… Jestem tak wykończona, że nie mogę już nawet spać.”
-„Czyli ten sen jest bardzo przerywany.”
- „Tak… bardzo męczący.” – odrzekłam, spoglądając na nią smutnym wzrokiem.
Następny wpis: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [16].
Poprzedni wpis: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [14]
Wszystkie wpisy: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta"