"Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [16]
16. Badanie neurologiczne.
Czas dłużył się jakby każda sekunda chciała znaczyć więcej niż jej się to należało. Jakby w zwolnionym tempie wskazówka zegara, wiszącego na ścianie w tym małym pokoju, okrążała białą tarczę, zatrzymując się na dłużej niż powinna na kolejnych wyznaczonych kropkach.
Świat jakby stanął…
A może to tylko ja? Może to ja nie nadążałam za nim?
Może to ja do niego nie pasowałam?
„Może w ogóle nie powinno mnie tu być? Może lepiej byłoby dla wszystkich gdybym nie zabierała tyle tlenu? Tyle przestrzeni? Może powinnam już dawno się zabić? Po co Bóg mnie tu powołał?! Przecież to jakaś jedna wielka pomyłka!?! Może… „
-„Pani Moniko…” – głos lekarki wyrwał mnie ze świata natrętnych myśli. – „Za chwilę przejdziemy do pokoju zabiegowego, gdzie panią zbadam. Jesteśmy tu, aby Pani pomóc. Kiedy moglibyśmy porozmawiać z rodzicami?”
-„ Nie wiem... Przyjadą pewnie niedługo.”
-„Proszę ich poinformować, że chciałabym z nimi porozmawiać.”
- „Jasne…” – podsumowałam zrezygnowana naszą rozmowę.
Pozostałe kobiety nie przestawały mnie bacznie obserwować. Czułam się trochę jak sarna, którą obserwują wilki i czekają, kiedy zaatakować. „Może nie powinnam tak tego odbierać… podobno chcą mi pomóc…” - zalała mnie jeszcze większa fala poczucia winy.
- „Zapraszam za mną.” – powiedziała dr B. wstając ze swojego miejsca.
Podążyłyśmy więc korytarzem do pokoju zabiegowego. Zaczynałam już znać przestrzeń w której się znajdowałam. W sumie… nie trzeba być geniuszem, by ogarnąć tak małą powierzchnię! Gdy dotarłyśmy do celu usiadłam na kozetce, na której niecałe dwie godziny wcześniej pielęgniarka wykonywała mi badanie EKG.
„Gdybym tylko mogła przestać istnieć…!” – marzenia o śmierci nieodstępowany mnie na krok. A niewyobrażalne cierpienie i zmęczenie powodowały, że czułam się totalnie bezsilna wobec tego co się dzieje.
-„Proszę ustać.” – W tym momencie badaniem palpacyjnym doktor sprawdziła moją głowę, pytając co jakiś czas, czy gdzieś mnie boli. - „A teraz wyciągnie Pani ręce przed siebie, a następnie z zamkniętymi oczami dotyka Pni palcem na przemian czubka nosa.” - kontynuując badanie wydała rozkaz kobieta, której bystre niebieskie oczy oraz ostre rysy twarzy pomimo niewielkiego uśmiechu w jaki układały się jej usta pomalowane wyraźną czerwoną szminką budziły ogromny respekt. Czułam się przy niej jak małe dziecko i bałam się powiedzieć cokolwiek, będąc bardzo niepewna jej reakcji.
- „ Dobrze. A teraz proszę niech Pani usiądzie i luźno spuści nogi z kozetki.” – usłyszałam, kiedy już kilka razy wykonałam poprzednie zadanie.
Gdy usiadłam, Pani doktor wyjęła swój młoteczek i postukała nim w „magiczne miejsca” powodując, że moje nogi samoistnie podskakiwały.
Nie było to moje pierwsze neurologiczne badanie, a dodatkowo na weterynarii sama uczyłam się jak sprawdzać odruchy u zwierząt, więc nie dziwiło mnie to co wykonywała.
- „To na razie wszystko. Dziękuję.” – na te słowa lekarki, w normalnym stanie pewnie poczułabym się lepiej, ale w tamtym momencie było mi wszystko jedno.
Założyłam szlafrok, który musiałam zdjąć wcześniej do badania i podążyłam do swojego małego azylu… łóżka polowego, które stało rozłożone na korytarzu. Byłam bardzo senna…
Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że za chwilę, ponownie będę musiała wstać…
Następny wpis: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [17]
Poprzedni wpis: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [15]
Wszystkie wpisy: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta"