Samobójstwo to ostateczność!
Kiedy zobaczyłam ten rysunek stworzony przez moją znajomą, moje serce przeszył ból. Może nie znam autorki osobiście… Mamy ze sobą kontakt już dłuższy czas przez internet, ale zdążyłam się zorientować jak bardzo jest wartościową osobą. Tak wiele dobra od niej otrzymałam. Postrzegam ją jako piękną kobietę, godną zaufania, bardzo pozytywną.
Wiem, że wiele walczy i cierpi, ale przeczytanie tych wszystkich myśli
z jakimi się mierzy, był dla mnie niemałym szokiem!
Po raz kolejny wraca do mnie temat samobójstwa
i pytań jakie pozostają po zmarłym: „Ale dlaczego???”.
Nigdy nie jesteśmy w stanie odkryć wszystkich myśli i uczuć jakie pojawiają się
w sercu i głowie drugiej osoby. A szczególnie, jeśli kilka razy spróbuje poszukać pomocy i zostanie olana. Wtedy zakłada maskę… wycofuje się…
a symptomy prognozujące nadejście tragedii są mało zauważalne.
Wtedy już nie ma głośnego krzyku… wtedy jest już tylko cicha samotność…
ból, cierpienie… prowadzące ku jedynemu rozwiązaniu…
Wtedy… jeśli nie będziemy bardzo uważni, może być już za późno...
Początkowo w bólu depresji, szuka się pomocy. Mówi się o tym.
Ale jeśli po raz kolejny słyszy się „wyjdź na spacer, ogarnij się, inni mają gorzej” i nie znajduje się nigdzie zrozumienia, pozostaje się samemu z tym ciężarem… który, uwierz mi! Samemu nie da się udźwignąć!
Trudno jest mi zrozumieć emocje jakie towarzyszą bliskim osób,
które popełniły samobójstwo. Za to, gdy tylko słyszę o śmierci jakiejś osoby,
od razu ogromnie współczuję jej … bo zdaje sobie sprawę jak ogromny musiała odczuwać ból, by w końcu zdecydować się na takie posunięcie.
Sama nieraz myślałam o śmierci. Nieraz marzyłam by umrzeć!
Myśli samobójcze w czasie depresji to prawie norma.
To rozwiązanie pojawia się samo. Jest to dla nas wyjściem, bo nie mamy już sił walczyć… szczególnie kiedy zostajemy z tym sami...
Pół roku temu, kiedy walczyłam z bardzo silnym nawrotem...
początkowo wiele mówiłam przyjaciołom, że nie chcę żyć…
To dawało chociaż odrobinę wytchnienia, kiedy mogłam się tym podzielić. Przyszedł jednak moment którego sama się wystraszyłam!
Zaczęłam czuć, że ja już nie mam sił, nie chcę mówić o samobójstwie, bo to już nie pomaga… że ja po prostu chcę to zrobić!
Miałam wciąż blisko przyjaciół i mówiłam wprost również o tym.
Prostymi słowami: „Boję się… Boję się, że sobie coś zrobię…
Bo ja już nawet nie mam ochoty o tym mówić, a po prostu nie chcę już cierpieć.”
Ja… szukałam pomocy do końca! Moja przyjaciółka, która zna mnie bardzo dobrze powiedziała, że musiałoby być we mnie 1% siebie, żebym wybrała samobójstwo zamiast walki. Ale mimo to, nie opuszczała mnie w tych najtrudniejszych momentach. Nie zostawałam z tym sama.
Ja wiem, że szukałabym pomocy mimo wszystko! Nawet jak odwróciliby się
ode mnie najbliżsi, prosiłabym o pomoc obcych, aż w końcu znalazłabym kogoś kto poda mi dłoń. Bóg obdarzył mnie ogromną wolą życia i upartością w walce o najważniejsze wartości!
Ale Najwyższy, dał mi także możliwość odczuwania ogromnego bólu
z jakim mierzą się osoby chore psychicznie. Rozumiem tych, którzy popełniają samobójstwo, bo sama balansowałam na tej cienkiej linie…
kiedy jeden krok wystarczył by spaść i więcej nie cierpieć...
Samobójstwo to ostateczność! Mimo bólu i pustki jaki zostawia na ziemi po sobie osoba, która zdecydowała się na ten krok… Chciałabym powiedzieć… że nikt, nie robi tego na złość. To decyzja bardzo trudna i traktowana jako naprawdę ostateczność...
Ja mówię głośno! Mam tę siłę, żeby publicznie o tym napisać!
Ale wiele osób cierpi w samotności! Błagam! Zatrzymajmy się i dajmy choć odrobinę więcej troski innym! Możesz uratować komuś życie! Pomagajmy mądrze. Zadzwońmy po karetkę jeśli trzeba. To bardzo nierówna walka…
Dziś wiem… że bez pomocy innych nie dałabym rady!
A w głowie osoby obok… za tym pięknym uśmiechem…
może kłębić się plan, jaki zrealizuje dziś wieczorem…
jeśli nie zatrzymasz się i nie poświęcisz jej uwagi….