top of page

"Depresja endogenna" - jak się z tym żyje?

Domyślam się, że nie raz już słyszałeś słowo „depresja”. Zapewne w mniejszym lub większym stopniu jesteś w stanie powiedzieć cokolwiek na ten temat.

Czy słyszałeś jednak o czymś takim jak „depresja endogenna”? Bo tak się składa, że właśnie z tą chorobą przyszło mi dzielić mój los na ziemi. I chciałabym Ci przybliżyć trochę ten temat.

Objawy depresji, (takie jak: smutek, brak sił, obniżony nastrój, problemy z koncentracją, wycofanie z życia, problemy ze snem, zaburzenia apetytu, brak reakcji na pozytywne wydarzenia, utrata zainteresowań, poczucie winy, myśli samobójcze) jeśli utrzymują się ponad dwa tygodnie powinny wzbudzać nasz niepokój. Jest to choroba, a nie lenistwo. Osoba chora nie jest w stanie tego kontrolować, nie jest w stanie „ogarnąć się” i po prostu iść do pracy.

Domyślam się jak trudno jest to zrozumieć osobie zdrowej. I stąd częste zdania, jakie my chorzy słyszymy: „wyjdź do ludzi, pójdź na spacer, a na pewno poczujesz się lepiej”. Niestety, ale to tak nie działa. A muszę Cię zmartwić, bo Twoje dobre intencje, często są przez nas odbierane odwrotnie i wprawiają nas w jeszcze gorszy stan. Bo „skoro nie mam siły wyjść i pracować, to ja jestem beznadziejna i ze mną jest coś nie tak”.

Taka sytuacja, która często się powtarza jest prostą drogą do samobójstwa… Niestety… Bo choć staramy się wszelkimi siłami… po prostu nie mamy sił, a codzienność jest coraz bardziej przytłaczająca...

Tak bardzo ważne jest wsparcie i akceptacja choroby. Zrozumienie, że to nie jest nasz wybór. Że my naprawdę chcielibyśmy żyć tak jak inni. Tak jak, być może Ty, chcielibyśmy po prostu być szczęśliwi.

Jak widzisz, trudno zrozumieć ten stan…

A ja podnoszę poprzeczkę jeszcze wyżej… Bo jak zrozumieć, że osoba, która ma wszystko co chciałaby mieć, będąc w momencie swojego życia, który mogłaby nazwać za najpiękniejszy czas, kiedy spełniają się jej marzenia, kiedy nie wydarzyło się nic co mogłoby spowodować choćby najmniejszy smutek, powoli gaśnie i mówi, że życie jest bez sensu, nie ma sił i nie chce żyć???

Coś tu chyba nie gra, co???

Tak… jak się domyślasz ta osoba to JA! To coś co tu nie gra, to neuroprzekaźniki w mojej głowie. A to właśnie mądrzy ludzie nazwali kiedyś depresją endogenną.

Depresja endogenna pojawia się na skutek oddziaływania czynników wewnętrznych. Jej główną przyczyną jest nieprawidłowa ilość neuroprzekaźników w ośrodkowym układzie nerwowym. Tym różni się od depresji egzogennej czyli wywołanej czynnikami zewnętrznymi jak np. śmierć bliskiej osoby.

Leczy się nią głównie przez odpowiednio dobrane leki oraz psychoterapię. Jest to choroba, wiec trudno poradzić sobie przez pozytywne nastawienie i spacer. Chyba nikt, nie domyślił się, żeby leczyć niedoczynność tarczycy tylko terapią??? Dlaczego więc tutaj, gdy organizm niedomaga, tak trudno nam prosić o pomoc i przyjmować leki?

Dziś godzę się z tym i mogę otwarcie o tym napisać. Ale sama przez długi czas nie potrafiłam się z tym zmierzyć. No bo po pierwsze DLACZEGO, jest mi smutno i życie nie ma sensu, kiedy wszystko jest ok??? (Mało tego, przez pewien czas, marzyłam żeby wydarzyło się coś złego, na co mogłabym zrzucić mój stan, tak żeby można było to wytłumaczyć jakoś sensownie. Jak się domyślasz, nic się takiego nie działo.) No i po drugie PO CO mam brać leki? Przecież nie jestem świrem! Przecież do psychiatry chodzą wariaci!

Dziś wiem dlaczego jest mi smutno i wiem po co brać leki.

Po trzech miesiącach ciemności, nawrotu choroby… Kiedy z dnia na dzień wciąż spadałam w dół nie mając pojęcia dlaczego, bo przecież nic się złego nie wydarzyło… W końcu dobraliśmy z moją panią doktor leki, które w ciągu kilku dni postawiły mnie na nogi! Nie tylko ja czuję, że mam więcej życia w sobie, ale zauważają to moi najbliżsi. Czuję że normalnie żyję, że myślę o pracy, o powrocie do treningów w klubie i po prostu cieszę się życiem, przyjmując trudy dnia codziennego, które już mnie nie przerażają.

To jedno z najpiękniejszych przeżyć… kiedy po długim czasie bólu w którym życie staje się zupełnie bezbarwne… nagle wstaje rano i czuję się lekka, a wszystko, takie jakby kolorowsze.

W ostatnich tygodniach idealnie mogłam odczuć na swoim przykładzie, jak ważna jest farmakoterapia w leczeniu depresji. A połączona z terapią daje niesamowite efekty i pozwala normalnie funkcjonować.

Nie wstydź się poprosić o pomoc. Doskonale Cię rozumiem, bo jak widzisz… często sobie nie dawałam/nie daje rady… i gdyby nie inni, nie pisałabym teraz z nadzieją do Ciebie.

Przyjdzie lepszy czas, wyjdzie słonko… Walcz!

Ale nie sam… Poszukaj pomocy, bo warto...

Słoneczne pozdrowienia :)

Featued Posts 
Recent Posts 
Find Me On
  • Facebook Long Shadow
  • Twitter Long Shadow
  • YouTube Long Shadow
  • Instagram Long Shadow
Other Favotite PR Blogs
Serach By Tags
Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page