Jesteś ze mnie dumna, Mamo?
Urodziłaś mnie… Byłam bezbronna… Leżałam, spałam, robiłam w pieluchę i płakałam. Niemało się natrudziłaś, Mamo…
Poród… Chociaż jeszcze przede mną, dziś wiem, jak ogromny to ból i wysiłek dla kobiety… A Ty Mamo… Nigdy mi tego nie wypominałaś. Nigdy nie żaliłaś się jak wiele Ciebie to kosztowało. Nigdy nie dałaś mi poznać, że jesteś na mnie zła, za to że żyję.
Jeździłaś ze mną po szpitalach, lekarzach… Pewnie niejeden siwy włos na Twojej głowie jest z mojego powodu. Z powodu zmartwień jakie Ci Mamo dawałam.
Nie byłam idealnym dzieckiem… Byłam nieposłuszna… Tupałam nogą i mówiłam „NIE!”.
Pewnie czasami opadały Ci już z bezradności ręce… Pewnie już nieraz nie miałaś sił… a jednak się nie poddałaś. Walczyłaś o mnie!
Niemało pieniędzy na mnie wydałaś… Zanim się usamodzielniłam minęło prawie 27 lat. To trochę więcej, niż przeciętna… Ale Ty Mamo, nigdy nie dałaś mi odczuć, że mi nie pomożesz. Wierzyłaś we mnie!
Opatrywałaś rany, przynosiłaś obiad do łóżka, dawałaś leki, kiedy byłam chora... Woziłaś na treningi, do szkoły… Robiłaś najlepsze obiady pod słońcem…
Byłaś dla mnie pielęgniarką, kierowcą, kucharzem…
Dałaś mi tak wiele… Dziękuję!
A ja? A ja mam wyrzuty sumienia… Wciąż obwiniam się, że byłam nieidealnym dzieckiem. Wciąż nie potrafię pogodzić się z tym, że sprawiłam Ci przez moją chorobę – przez depresję, tak wiele cierpienia. Wciąż myślę, że zasługujesz na lepszą córkę.
Mamo… ciągle staram się gonić, działać… Staram się, aby Ci dorównać… Aby poczuć, że jesteś ze mnie dumna, że zasługuję na to by być Twoją córką.
Mamo… ja już nie mam siły… ja już nie chcę biegać w kółku jak chomik, licząc na to, że kiedyś dobiegnę i osiągnę tak wiele, aby przyznać się przed sobą, że już jestem wystarczająco dobra.
Ja po prostu chcę się zatrzymać i zapytać wprost… Mamo… Jesteś ze mnie dumna?