Jak boli depresja?
Ucisk w klatce piersiowej… Strach przed wyjściem z domu..
Myśl, że znów nawalam… Inni potrafią… Inni dają radę! A ja znów się nad sobą użalam!
Ponownie leżę w łóżku… Ponownie marzę o tym by zniknąć… A przecież… gdybym tylko chciała to bym działała.
Mogłabym przecież podbijać świat! Mam tyle marzeń! Mam tyle planów!
Nie… Na niczym mi nie zależy… Niech zniknę. Tak po prostu!
Ja nie chcę się zabić… Ja nie chcę robić przykrości bliskim… Czy nie mogę tak po prostu przestać istnieć?
„Istnieć”… To słowo… To słowo jest tak różne od słowa „żyć”!
Żyjąc – czuję radość, smutek, miłość, złość. Żyjąc – mam pasję i marzenia.
A kiedy zaczynam istnieć… Kiedy zaczynam istnieć… jest tylko ból.
Ból lęku, ból samotności, ból odrzucenia, ból wyrzutów sumienia.
Bo przecież, gdybym nigdy się nie urodziła… gdybym nigdy się nie urodziła… Moi bliscy, nie musieliby odwiedzać mnie w szpitalu…. Moi przyjaciele, nie musieliby bać się o moje życie… Bóg, nie musiałby na mnie patrzeć…
Po co to wszystko? Po co tak cierpieć? Po co istnieć? Po co jeść? Po co …
Nie mam sił myśleć… Nie mam sił wstać… Nie mam sił wyjść z łóżka…
Niech mnie Bóg stąd zabierze! „SŁYSZYSZ MNIE? JEZU! CZY TY MNIE SŁYSZYSZ?? Zabierz mnie! Zabierz mnie… tak po cichu… tak, żeby mnie już nie było… żeby wszyscy o mnie zapomnieli… żeby nie cierpieli… „
Mija kolejna godzina… udało mi się przetrwać kolejną godzinę… Ale co dalej? Ból w klatce piersiowej wciąż ogromny… Sięgam po leki…
Nie… nie chcę się zabić… Jeszcze nie… Jeszcze chwilę wytrzymam… Dlaczego? Nie wiem… ale walczę! Po co? Nie wiem… ale walczę!
Łykam tabletki licząc, że moje serce choć odrobinę się uspokoi, że moje ręce i ciało przestanie drżeć, że choć na chwilę moje kłęby myśli spowolnią swój bieg.
„Monia… dlaczego to robisz? Dlaczego tak bardzo ranisz bliskich? Dlaczego po prostu nie możesz, tak jak inni wziąć się w garść! Dlaczego nie możesz się ogarnąć?” – dowalam sobie krok za krokiem.
„Bo przecież, gdybyś tylko chciała…”
… tylko czy ja naprawdę nie chcę???
Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę! Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę znów żyć! Jak bardzo pragnę być sobą! Być sobą z kiedyś! Z tego „kiedyś”, kiedy pasja była tym co sprawiało mi radość. Kiedy nie musiałam zmuszać się do wstania i zjedzenia czegokolwiek, bo była to normalna czynność. Kiedy byłam w stanie uczyć się, czytać, rozwijać … bez bólu. Kiedy… ... nie myślałam o tym, że nie chcę żyć.
Dziś… jestem inna. I wiem, że już nigdy nie będę taka sama. Już zawsze będę miała „przykrótką nogę”… Już zawsze będę miała w głowie myśl, że choruję na depresję. Już zawsze… będę miała świadomość, że nawet kiedy jest lepiej, może przyjść nawrót choroby. To boli.
Mogę i chcę walczyć! Biorę leki, chodzę na terapię… staram się akceptować to, że jestem momentami słabsza. Ale… nie mów mi, że mam się ogarnąć…
… bo zapewniam Cię… że gdybym dała radę… już dawno bym to zrobiła!