"Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [4]
4. Gdzie jest ten sen?
Leżałam na korytarzu w łóżku rozstawionym specjalnie dla mnie. Będąc na izbie przyjęć słyszałam jak personel rozmawiał ze sobą i mówili, że nie ma już miejsc. Tym bardziej cieszyłam się, że byłam w środku. Że byłam na oddziale za zamkniętymi drzwiami. Że … ktoś się mną zaopiekuje???
Łóżko do najwygodniejszych nie należało, ale nie była to też jego jedyna wada. Zdecydowanie o wiele gorsze było zbyt małe prześcieradło, z jednej strony postrzępione, ale czyste, które zsuwało się ze śliskiego materaca, który kleił się do mojego ciała. Starałam się odsuwać od siebie to nieprzyjemne uczucie, łączące się tak głęboko z myślą, że ktoś wcześniej leżał na tym materacu i być może on nawet nie został umyty. Starałam się nie zdejmować skarpetek, miałam długie piżamy, ale nadal nie uniknęłam kontaktu z odrażającą powierzchnią. Mimo, że nie jestem bardzo wymagającą osobą, kiedy dziś wracam do tych wspomnień robi mi się niedobrze i słabo. Czuję wstręt i odrazę...
Wtedy nie miało to dla mnie aż tak ogromnego znaczenia. Leżałam po prostu, trzymając w objęciach Grację, bez telefonu, w ciemnym korytarzu i zastanawiałam się jak to dalej będzie.
Moje wcześniejsze dni i noce „na wolności” wyglądały mniej więcej tak, że w ciągu dnia większość czasu leżałam w łóżku. Wychodziłam tylko dwa razy (czasami jak miałam dobry dzień to trzy) na krótki spacer z Gapą. Gapa to moja suczka – biszkoptowa labradorka mająca aktualnie prawie 5 lat. Bardzo mnie wspierała w czasie trudności. Jej smutny wzrok, pokazujący mi, że ona wie i rozumie, że cierpię - dodawał mi wiele otuchy. Jednak, gdy było coraz gorzej nie miałam już sił się nią opiekować. Tutaj znów z pomocą przyszła mi Justyna, która na czas pobytu w szpitalu zaopiekowała się nią. Wiedziałam więc, że nie muszę się o nią martwić, co było dla mnie bardzo ważne.
W ciągu dnia nawet jak chciałam, raczej nie udawało mi się zasnąć. Często kładłam się ze słuchawkami na uszach albo puszczając muzykę obok i przewracałam się z boku na bok. Jeśli już udawało mi się zasnąć byłam szczęśliwa, że kolejne godziny mojego życia mijają i z każdą chwilą jestem bliżej swojej śmierci, której tak bardzo pragnęłam.
Z jedzeniem również był ogromny problem. Nie miałam kompletnie apetytu,
a dodatkowo myśl, że muszę zorganizować zakupy powodował, że prawie całkowicie z posiłków rezygnowałam.
Z myślą, że idę już spać i przygotowuje się do nocy, kładłam się już od około godziny 18. Tak naprawdę prawie cały dzień spędzałam w piżamie
i łóżku, bo w niej czułam się najlepiej. Dni w których udawało mi się złożyć łóżko chociaż na kilka godzin, były dniami wielkich moich sukcesów…
Jednak nie było ich wiele.
Pomimo tego, że kładłam się wcześnie, chcąc zasnąć i przespać kolejne godziny mojego życia, sen nie przychodził do około godziny 1 w nocy. Przewracałam się, przebudzałam, znów przysypiałam na chwilę. Aż na dobre, zdenerwowana, zmęczona i wykończona, budziłam się około 3. Brałam wtedy telefon lub laptopa
i włączałam jakiś film, który wpadł mi w rękę… tak udawało mi się przetrwać
do około godziny 6, po czym znów zasypiałam na około 2-3h.
Tak wyglądała praktycznie każda noc.
Każdej nocy, jak i w ciągu dnia, niezmiennie towarzyszyła mi Gracja.
Budząc się ściskałam ją tak mocno, że sama nie rozumiałam dlaczego nie potrafię wypuścić jej z objęć. Dziś domyślam się, że po prostu chowałam swój ból,
który odczuwałam jako ścisk w klatce piersiowej i chociaż w taki sposób próbowałam odrobinę sobie ulżyć.
Leżąc więc w szpitalu, zastanawiałam się jak będzie wyglądał najbliższy czas. Czy po lekach które dostałam, zasnę i obudzę się dopiero rano? A co jeśli znów przebudzę się w nocy? Nie miałam przecież przy sobie telefonu, który ratował mnie wcześniej pomagając zabijać czas.
Uznałam, że nie mam za bardzo dużego wyboru. Jest cicho, głucho…
wszyscy w około śpią… a mój organizm był już tak gigantycznie zmęczony,
że po prostu odsunęłam te wszystkie myśli. Zmieniłam pozycję układając się
na boku, poprawiłam kołdrę i poduszkę, jeszcze mocniej przytuliłam Grację
i zamknęłam oczy…
Poprzedni wpis: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta" [3] - Przeszukanie
Wszystkie wpisy: "Szpital psychiatryczny oczami pacjenta"