Świat nie jest czarno-biały
Moje przemyślenia prawie zawsze wynikają z głębokich rozmów z pięknymi wewnętrznie osobami. Myślę, że to nic odkrywczego. Nie mniej jednak, cieszę się, że takie osoby są w gronie moich przyjaciół. Wiem, że warto walczyć o takie relacje, gdzie nie obgaduje się wszystkich naokoło, ale rozmawia się o sobie, o życiu, o świecie.
Jedno z takich pięknych spotkań miałam wczoraj. Podczas naszej rozmowy, w czasie której moje myśli znów uciekły na tory: " życie jest bez sensu", od mojej znajomej padło pytanie: "Jeśli na blogu piszesz z taką radością, a tutaj jest w tobie tyle smutku, to którą jesteś na prawdę?"
To pytanie zbiło mnie trochę z tropu...
W pierwszej chwili zawahałam się i nie potrafiłam nic odpowiedzieć...
W dalszej rozmowie mogłam usłyszeć piękne słowa, że to co publikuje to moja decyzja. Że jeśli chcę pokazywać tylko siebie jako silną osobę - to mój wybór i mam do tego prawo. (Dziękuję!) Każdy z nas ma prawo być sobą, czuć to co czuje i robić to co uważa za słuszne.
Moim odkryciem ostatnich tygodni jest to, że świat nie jest czarno-biały, a życie nie jest 0-1. Są odcienie szarości. BA! Są nawet kolory! A pomiędzy 0-1, jest nieskończenie wiele liczb!
Dla mnie równanie do tej pory było proste: 1= jestem szczęśliwa = życie ma sens, 0= coś jest nie tak, jestem smutna = życie nie ma sensu.
Zauważyłam, że stwierdzeniem: "życie nie ma sensu" i upartym udowadnianiem tego sobie i innym, uciekałam od życia. Chcę jednak uczyć się dostrzegać te wszystkie barwy, pomiędzy czernią, a bielą. Chcę widzieć te wszystkie liczby pomiędzy 1, a 0.
"Życie ma sens samo w sobie" - usłyszałam to zdanie od cudownej osoby, której ufam. Wiem, że ma rację i będę starała się tego trzymać!
Czy mi się to uda... czas pokaże.
Błogosławię
Monika