Wdzięczność...
Dzisiejszy wpis dedykuję głównie sobie, ponieważ w ostatnich tygodniach mam bardzo duże problemy, aby dziękować Bogu za to co się dzieje. Skupiłam się na narzekaniu, na dostrzeganiu tego co jest zbyt słabe, na tym co chciałabym zmienić.
Rok temu na moim blogu pojawił się wpis: „Podziękuj dziś Bogu za…”. Ten temat powrócił do mnie w tej chwili jak bumerang. Czytając tekst, sama nie dowierzam, że tak się zagubiłam, że straciłam z pola widzenia Jego, że zatraciłam się w swoich słabościach.
Wiele zmian w ostatnim czasie spowodowało, że zaczęłam próbować kroczyć sama. Nowe miejsce, nowe osoby, nowe otoczenie, więc chcę pokazać się z najlepszej strony. Skupiam się na tym, by być „dobra”, a właściwie to „lepsza” niż jestem. Zaczynam wymagać od siebie zbyt wiele. Mój „perfekcjonista” dochodzi do głosu, powodując, że stawiane przeze mnie wymagania stają się dla mnie zbyt wielkie. Nie jestem w stanie przeskoczyć poprzeczek jakie sobie stawiam, a przez to dostrzegam wszystko w czarnych barwach. Jestem przecież „zbyt słaba” bo…
Kryzys w czasie wielkich zmian związany jest także ze zderzeniem się mojej wizji, mojego planu z rzeczywistością. JA chciałabym inaczej. JA chciałabym, aby to wyglądało tak. JA chciałabym, aby nie było tego. JA… JA… JA…
Jeden z ostatnich tekstów: „Tu gdzie jesteś – jest OK!” powstał także w związku z przemyśleniami i trudnościami z jakimi się mierzę.
Bardzo często piszę wiele mądrości, wiele rad, zachęcam do tego, aby być szczęśliwym. Mówię, że wystarczy oddać się Bogu, zaufać Mu, a On się wszystkim zajmie. Łatwo się to przedstawia, łatwo radzi innym, ale stosowanie się do tego wszystkiego wcale nie jest takie proste.
Mój optymizm może wiele osób denerwować. Życie, a właściwie wolę określenie - BÓG, uczy mnie pokory. Te ostatnie dni, kiedy zagrzebałam się w bagnie narzekania, po raz kolejny pokazuje mi jak słaba jestem.
Narzekanie, to niekończąca się spirala, która ciągnie w dół. Wciąż i nieustannie coś będzie nie tak, z czegoś będę niezadowolona, coś zrobię niewłaściwie. Cały czas będę miała powody ku niezadowoleniu. Im bardziej się w to zagłębiam, tym trudniej wyjść z bagna, tym bardziej jestem oblepiona błotem, tym trudniej dostrzec jakieś pozytywne strony.
Przeciwieństwem do narzekania i moją receptą/bronią jest WDZIĘCZOŚĆ!
Kiedy zaczynam dziękować Bogu, zaczynam obmywać się „z błota”. Zaczynam dostrzegać coraz więcej i więcej tych optymistycznych rzeczy, które uwalniają moje serce.
Jestem tylko człowiekiem, upadam, jestem nieidealna. Często o tym zapominam. Zatracam się chcąc być doskonała.
Praca nad sobą to ciężka praca. Dlatego zaczynam od dziś DZIĘKOWAĆ. Chcę dostrzegać to jaka jestem. Chcę dostrzegać ile osiągnęłam, ile zdobyłam. Chcę dostrzegać ile otrzymuję od innych osób i ile daje z siebie. Chcę dostrzegać ile darów otrzymuję w każdej chwili. Chcę być wdzięczna za każdą chwilę, za każde wydarzenie, za każde słowo i każdą osobę. Chcę żyć TU i TERAZ i wyciskać z życia to co najlepsze.
Jeśli czujesz, że przytłacza cię życie, że masz dla siebie zbyt wielkie wymagania, że gonisz i nie możesz dogonić. Jeśli masz wrażenie, że twoje życie jest bezsensu, zacznij razem ze mną walkę o szczęście. DZIĘKUJMY BOGU!
Małymi krokami zacznijmy wychodzić z bagna. Może na początek będzie to podziękowanie tylko za jedna rzecz w ciągu dnia? Tak jak w przypadku ćwiczeń fizycznych, tak i tutaj, zaczynając od małej rzeczy przez swoją wytrwałość możesz osiągnąć wielkie wyniki.
Może przez podjęcie decyzji dziś, że będziemy dziękować, za jakiś czas twoje i moje życie zmieni się nie do poznania?
Z wdzięcznością za to, że jesteś, za to że mogę pisać - błogosławię Monika