"Bóg (i Monika) w wielkim mieście" [recenzja#5]
O blogu oraz książce „Bóg w wielkim mieście” Pani Katarzyny Olubińskiej co nieco słyszałam. Do książki nie ciągnęło mnie wcale, a w tematykę bloga nie zagłębiałam się zbytnio. Nie przepadam za „śledzeniem życia” znanych osób. Kocham to co małe i niezauważalne. Oczywiście nie neguję tego co wielkie, bo w obu przypadkach może wynikać wiele dobra.
Bóg jednak miał inny plan i mimo wszystko postanowił, że przekona mnie, że mam się z książką Pani Kasi zapoznać. Oczywiście, poczucie humoru naszego Ojca, jak zwykle mnie powaliło. Książka trafiła w moje dłonie, kiedy pierwszy raz pojawiłam się w Warszawie.
Już przez ostatni rok na studiach czułam, że Bóg zaprasza mnie do tego, abym wyjechała do stolicy i tam rozpoczęła pracę. Początkowo byłam zachwycona! W Warszawie czułam się niesamowicie! Jednak, kiedy przyszedł czas wyjazdu zaczęły zalewać mnie wątpliwości: „Czy ja na pewno dobrze robię? Czy Ty na pewno Boże tego chcesz? Czy ja się odnajdę w Warszawie?”
Wciąż pamiętałam o tym jak mała jestem i z jak małej miejscowości pochodzę. Wciąż myślałam o tym wielkim świecie sławnych ludzi. Co mnie jeszcze bardziej dobijało. Mimo to, kiedy tylko zaczynałam myśleć nad jakimiś innymi rozwiązaniami, czułam niechęć i wiedziałam, że muszę zaryzykować!
Przyjechałam do Warszawy i jedną z pierwszych rzeczy jaka przyciągnęła mój wzrok to właśnie książka „Bóg w wielkim mieście”, na którą natchnęłam się u mojej koleżanki w mieszkaniu, która zaoferowała pomoc. (Bóg oczywiście o wszystko się zatroszczył!)
Podeszłam do niej niechętnie, ale zaczęłam czytać i przerzuciłam kilka pierwszych kartek. Moje pierwsze wrażenie? „hmm… no tak jak myślałam… kolejna znana osoba opisująca swoje życie… do tego pisząca o sytuacjach, z którymi się spotykałam już, czyli nic nowego… ech raczej długo ze sobą nie pobędziemy…”
Punkt kulminacyjny pojawił się jak doszłam do momentu, gdzie rozpoczęły się wywiady. „JEJU!!! Jak ja nie cierpię czytać książki w formie wywiadu! I to z kolejnymi wielkimi i sławnymi osobami!” – pomyślałam i odłożyłam książkę grzecznie na półkę.
Wiem, że nie każda książka musi mi się podobać.
Dlatego nawet nie zmuszałam się, żeby jakoś do niej zaglądać. Po prostu zaakceptowałam fakt, że to nie dla mnie, niech inni czytają i wyciągają z niej wiele dobra.
Z taką myślą wyjechałam po załatwieniu wstępnych spraw z Warszawy, zostawiając również książkę. Wróciłam po tygodniu, a różowa okładka z napisem „Bóg w wielkim mieście” znów przyciągnęła mój wzrok.
Trochę z nudy, zaczęłam po nią sięgać i czytać najpierw wybiórczo. Oczywiście omijałam szerokim łukiem wywiady! Jednak do czasu… W pewnym momencie, zaczęłam czytać rozmowę z Panem Krystianem Wieczorkiem. Znałam tego aktora bardzo dobrze z telewizji. Pomyślałam, że skoro już mam książkę w ręku to wykorzystam to i dowiem się „co on ma ciekawego do powiedzenia”.
I to był moment przełomowy! Olśniło mnie! To co przeczytałam pokazało mi, że ci „wielcy ludzie” są tacy jak ja!!!
Nie wiem czy dla ciebie to też jest takie odkrycie, ale ja czułam się jakbym co najmniej odkryła nowy kontynent! Ci wielcy i sławni ludzie tak jak i my, przeciętni „szarzy” pospolici, mierzą się z wieloma trudnościami. Oni tak samo muszą nad sobą pracować, tak samo ufać Bogu.
Z książką rozpoczęłam moją przygodę „z Warszawą”. Dzięki niej, zrozumiałam nie tylko to, że ludzie sławni są takimi samymi osobami jak my. Dotarło do mnie jeszcze coś większego i mocniejszego, ŻE MAM POZOSTAĆ SOBĄ!
Bóg wiedział, że będę się czuć zagubiona, że będę starała się „dostosować” do ludzi stolicy. Przez tą książkę i przez słowa Pani Katarzyny przypomniał mi, że nie ważne, gdzie jestem i w jakim otoczeniu, ja nadal mam pozostać Jego córką! Nadal mam być sobą, mam nie bać się mówić o Nim, nie wstydzić się tego, że chodzę do kościoła, że On jest moim całym życiem!
Moje początki z książką „Bóg w wielkim mieście” były trudne. Podobnie jak moje początki z przygodą „Monika w wielkim mieście”. On mnie jednak nie zostawił i pięknie połączył obie historie, tworząc naszą wspólną.
Dziękuję Pani Katarzyno za wysiłek jaki włożyła Pani w napisanie tej książki. Dziękuję za świadectwo swojego życia w wielki mieście i za pokazanie mi, że ja „szara myszka” też mogę tak żyć.
Książkę dodatkowo ubogacają fotografie, które początkowo trochę mnie „drażniły”. Mój perfekcjonista, nie mógł znieść tego, że zdjęcia są „po prostu naturalne”. Dziś, dostrzegam w nich wiele piękna i dziękuję także za to!
Pozycja do której byłam tak sceptycznie nastawiona, okazała się być ogromnym błogosławieństwem! Z czystym sumieniem, polecam ją każdemu, kto ma ochotę zobaczyć życie „sławnych” osób z drugiej strony! Nie jako to perfekcyjne z ekranu telewizyjnego i kolorowych gazet. Ale jako to prawdziwie z trudnościami i walkami dnia codziennego przezwyciężanymi razem z Bogiem.
Błogosławię Monika
P.S. Dziękuję Marcia, za możliwość przeczytania książki oraz za wszelkie wsparcie jakiego mi udzieliłaś w tym trudnym czasie! <3