Miałam depresję... Proszę, otwórz oczy!
Kilka dni temu cieszyłam się z ukończenia studiów i uzyskania tytułu lekarza weterynarii. Jedno z moich największych marzeń stało się rzeczywistością. Czas studiów był bardzo trudną drogą. Wiele wyrzeczeń, wiele trudności, stresu. Droga na szczyt wiodła momentami po bardzo stromych ścieżkach i nie raz pojawiały się wątpliwości. Była to naprawdę trudna walka. Jednak nie była to najtrudniejsza z bitew jakie musiałam w życiu stoczyć…
Najtrudniejszą walką dla mnie była walka o życie, o każdy dzień, o każdy uśmiech, oddech podczas DEPRESJI… Być może, tak jak i ja, natrafiłeś już na takie wyznania, a być może jest to pierwszy taki publiczny wpis jaki masz okazję przeczytać. Być może nie będę oryginalna… ale tak, ja także chorowałam na depresję.
Dziś, 23 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. W związku z tym postanowiłam ujawnić część mojej historii, aby pokazać Ci, że jest to bardzo duży problem z którym ja się identyfikuję.
Oto moja historia w skrócie.
Posypałam się w pierwszej liceum. Wydawało się zupełnie normalnie, zupełnie ok. Nowa szkoła, w której dobrze się czułam. Nowi znajomi, z którymi znalazłam od początku wspólny język. Nowi nauczyciele, którzy byli bardzo życzliwi. W domu rodzinnym również nie działo się nic co mogłoby wywołać u mnie jakieś dołki, czy spadki nastroju. Kochający, żyjący w zgodzie rodzice, którzy dbali o mnie. Bracia z którymi miałam dobry kontakt. A mimo to wszystko, pomimo że „było ok”, zaczęło ze mnie uciekać życie...
Coraz częściej „dołek”, coraz częściej brak chęci i zainteresowania czymkolwiek. Coraz częściej pojawiające się pytania „po co to wszystko?”. Coraz częściej olewanie nauki. Coraz częściej nieodrobione prace domowe. Coraz częściej jedynki. Coraz częściej brak sił. Ból życia i myślenie o śmierci…
Nie miałam kompletnie pojęcia co się ze mną dzieje. Mimo to próbowałam żyć normalnie. Wstawałam rano i szłam do szkoły, wracałam do domu i siadałam do książek. Ale nie było normalnie. Było … bez sensu…
Robiłam to wszystko tylko ze względu na innych, na to „co oni powiedzą”. Wtedy byłam na to wściekła, że nie było we mnie tyle wolności, tyle odwagi, aby powiedzieć, że nie idę do szkoły, że nie będę robić tego czy tamtego. Ale teraz myślę sobie, że ten strach przed innymi tak naprawdę mnie uratował.
Był to ogromny ból i wysiłek wstawania rano i życia kolejnego dnia. Chociaż chyba w moim przypadku najgorsze były popołudnia i wieczory. Byłam w domu na wsi i w sumie będąc po prostu w swoim pokoju uciekałam w świat internetu i głośnej muzyki, siedząc ze słuchawkami na uszach i szukając odrobiny ulgi. Chciałam chociaż trochę pozbyć się tego bólu jaki się we mnie kumulował i jak bardzo krzyczał, rozrywając mnie od środka. Wtedy czasami byłam zła, że nigdzie nie mogę pójść, że jestem na tej wsi uwięziona. Dzisiaj cieszę się, że byłam właśnie tam i miałam ograniczone możliwości.
Depresja zabrała mi wszystko... moje miłości i pasje...
Moja miłość do Boga przerodziła się w wyrzucanie Mu w myślach i obrażanie Go podczas Mszy Świętej na którą w Niedzielę chodziłam, tylko dlatego, że cała rodzina jechała. Wtedy byłam niezadowolona, że muszę stać, siadać, klękać i marnować godzinę czasu. Dziś wiem, że te „rozmowy”, a właściwie mój monolog tym niezbyt miłym tonem, pozwolił mi uwalniać się od emocji i On mi pomagał każdego dnia, nieść ten mój krzyż.
Moje hobby jakim był sport zupełnie przestało mnie interesować. Kto mnie zna, ten wie, że na widok piłki, szczególnie do nogi, wewnętrznie cieszę się jak małe dziecko. A jednak… w tamtym czasie nie miało to dla mnie już żadnego znaczenia. I właśnie chyba wtedy pierwszy raz stwierdziłam, że jest już ze mną naprawdę źle, skoro zawsze na wszelkie smutki piłka pomagała, a teraz już nawet to olałam.
Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale kilka miesięcy od rozpoczęcia „dołka”, zaczęłam szukać odpowiedzi na pytanie „Dlaczego? Co się ze mną dzieje?”.
I znalazłam odpowiedź. Wszystko wskazywało na to, że to depresja! Tylko co z tego, skoro sama wypierałam to z siebie i bałam się prosić o pomoc otoczenie.
Na to, że nadal pozostawałam zamknięta w swoim ciele składały się dwie sprawy. Po pierwsze nie byłam w stanie poprosić o pomoc. Po drugie bałam się co pomyślą o mnie inni.
Na szczęście Pan Bóg pokierował osobami w moim najbliższym otoczeniu tak, że zainterweniowali zanim byłoby za późno. Trafiłam na wizytę u psychiatry u którego dowiedziałam się, że depresja wcale nie musi pojawiać się w związku z jakimiś traumami, ale może być tak po prostu w związku z zaburzeniami neuroprzekaźników w mózgu. Otrzymałam pomoc i już po niecałym miesiącu znów zaczęłam dostrzegać sens życia, piękno otaczającego mnie świata.
To było coś niesamowitego! Doświadczyć tak ogromnego smutku, gdzie pomimo moich starań nie potrafiłam się cieszyć, a później powrót tego wszystkiego za czym tak bardzo tęskniłam.
Depresja jest CHOROBĄ!!!
Piszę to wszystko, nie dlatego abyś mi współczuł, ale abyś otworzył oczy. Ja męczyłam się przez wiele miesięcy dlatego, że wciąż słyszałam, że ludzie wymyślają sobie „depresję” i że to jest po prostu zwykłe lenistwo. ALE TAK NIE JEST!!!
Gdybym wcześniej o tym wiedziała, może nie zraniłabym tylu osób… [Jeśli dotyczy to właśnie ciebie, bardzo szczerze przepraszam cię, za krzywdy jakie w tamtym czasie ci wyrządziłam]
Ja powstałam, ale jest wielu ludzi, którzy nie mieli tyle szczęścia co ja i już nie ma ich pośród nas. A później pozostajemy z pytaniami: „ale dlaczego? Przecież była taka radosna?”. Śpieszę zapytać: "a skąd to wiesz??? Wiesz co działo się w jej sercu? Wiesz co robiła w nocy? Może płakała, może myślała o swojej śmierci, może miała już dosyć?!"
Wiem jedno, ludzie nie popełniają samobójstwa ot tak, po prostu z dnia na dzień! To poprzedzone jest wieloma czynnikami, oznakami depresji.
OTWÓRZ OCZY! Rozejrzyj się! Może ktoś w twoim otoczeniu ostatnio słabiej się uczy, mniej uśmiecha, nie ma ochoty wyjść z domu.
DEPRESJA TO NIE LENISTWO! To CHOROBA, która zamyka nas od środka.
Proszę! Nie lekceważmy tej choroby, która dotyka tak wiele osób! Oni często sami nie potrafią prosić, wstydzą się i boją! Podaj im swoją dłoń! Uratuj ich życie!
Kiedy ktoś choruje na raka, nie wyobrażamy sobie, aby odwrócić się od danej osoby. Dlaczego więc gdy choruje na równie śmiertelną chorobę jaką jest DEPRESJA, pozostawiamy go samego?
A może dostrzegasz objawy depresji u siebie? Ja nie poprosiłam o pomoc, ale wiem, że ty jesteś na tyle silny, aby to zrobić. Poproś znajomego, przyjaciela, rodzinę lub pójdź do psychologa. Ten szary świat, który widzisz teraz to tylko choroba. Daj sobie szansę na szczęście! I jeszcze jedno, jeśli walczysz to jesteś naprawdę SILNY! Walka z depresją jest jedną z najtrudniejszych bitew jaką stoczyłam w życiu. Dlatego GRATULUJĘ ci, że się nie poddajesz!
W związku z tym, że sama przeszłam tą chorobę i wiem, jak bardzo jest to trudne, gdy jest się samemu z całym bólem, kiedy wydaje się, że nikt z zewnątrz nas nie rozumie. Kiedy jest się tylko ocenianym…
…bardzo zależy mi na tym, aby pomóc innym w podobnej sytuacji.
Odsyłam do lektury jeśli chcesz zgłębić ten temat.
Proszę cię, jeśli uznasz, że ten wpis, może się komuś przydać, udostępnij go, podeślij dalej. Niech dotrze do jak największej liczby osób
A ja obiecuję moją modlitwę za wszystkie osoby, które dzielnie walczą z depresją, a także za ciebie, abyś dostrzegał bliskich którzy potrzebują pomocy
Błogosławię Monika – dziś szczęśliwa!
P.S. Zdjęcie wykonane szczenięciu z Hodowli Herbu Podlasia przez Martę (Lisi Kadr)