Nieść swój krzyż
Czy jest większa miłość na ziemi od miłości matczynej? Czy jest większa siła na ziemi od siły matki? Czy jest większy ból od boleści patrzenia przez matkę na cierpienie i śmierć własnego dziecka? Wczoraj, 15 września, obchodziliśmy wspomnienie Matki Bożej Bolesnej. Maryja pomimo, że nie została ukrzyżowana fizycznie wycierpiała równie dużo co Jezus. Domyślam się, że dałaby wiele, aby zamienić się miejscem ze swoim Synem, by Mu ulżyć. Ale jednak Ona była posłuszna i wierna woli Boga. Nie skarżyła się, nie uciekała od bólu, ani od problemu. Dzielnie szła drogami na jakie pokierował ją Pan. Z wielką ufnością.
A my? Ty? Ja? Uciekamy jak najdalej od miejsc i sytuacji, które powodują w nas ból, lęk. Kiedy boli szukamy rozrywki, towarzystwa. Głośna muzyka, alkohol i zabawa pomagają nam iść przez życie zapominając i odsuwając problemy na bok. Nie chcemy o tym pamiętać. Tylko nasz największy problem polega na tym, że z każdym dniem jest coraz trudniej. Budzimy się dopiero, gdy dotkniemy dna.
A co gdyby wziąć przykład z Maryi i nie uciekać od bólu i problemów? Czy wyobrażasz sobie sytuację, gdy boli, tęsknisz, jesteś smutny, załamany, a nie szukasz pocieszenia w tym świecie?
Patrząc na mnie z boku, nie wchodząc ze mną w bliższą relację, czytając tylko moje wpisy możesz wywnioskować, że mój optymizm wynika z braku trudności lub stwierdzić, że udaję i jestem nieszczera. Bo przecież „tak się nie da”.
Prawda jest taka, że paradoksalnie (wbrew temu co mówi świat) moje szczęście i siłę czerpię z cierpienia. I nie, nie szukam cierpienia na siłę. Nie zagłębiam się w bólu. Nie tworzę specjalnie sytuacji do tego. Nie siedzę i nie użalam się nad sobą.
Ja po prostu staram się nie uciekać od bólu, lęku, trudnych sytuacji (chociaż bardzo często mi to nie wychodzi i upadam).
Wbrew temu jak mógłbyś mnie odebrać przez moje wpisy nie jestem uśmiechnięta dlatego, że nie mam problemów, a moje życie to pasmo zwycięstw i zabawy. Uśmiecham się bo walczę i cieszę się z tego, że czasami udaje mi się wygrać (niestety tylko czasami). Walczę każdego dnia z samą sobą, a to największa i najtrudniejsza walka. Walczę z własnymi słabościami, zranieniami z przeszłości, zmierzam się z trudnymi sytuacjami. I nieraz pojawia się ochota by uciec, by odpuścić…
Wiesz co mnie wtedy trzyma? Nie chcę się poddać, bo Jezus się nie poddał! On umarł za mnie na krzyżu. On się nie skarżył. On znalazł nawet siłę do tego, aby pocieszyć niewiasty, które płakały. Więc i ja, jak mój Mistrz, pragnę nieść swój krzyż nie tylko nie narzekając, ale także niosąc nadzieję innym.
Podczas drogi krzyżowej Jezus nauczył mnie jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy. Przyjął pomoc. Szymon pomógł Mu dźwigać ciężar krzyża. Ale to nie Zbawiciel narzucał się i błagał o pomoc. On także nie chciał przerzucić całej odpowiedzialności na niego. Czy my potrafimy przyjmować dziś pomoc tak jak to zrobił Chrystus? Czy często nie jest tak, że narzucamy komuś swoje problemy licząc, że druga osoba rozwiąże je za nas?
Czy my w dzisiejszych czasach potrafimy nieść swój krzyż?
Sytuacje niekomfortowe są dla mnie z jednej strony trudne, ale z drugiej zawsze gdy pojawia się przeszywający ból „życia” gdzieś głęboko się cieszę. Cieszę się bo wiem, że gdy przejdę przez ciemny las, przywita mnie piękny krajobraz, dla którego warto było się starać.
Nie potrafiłabym tego, gdyby nie ufność Bogu. Jak ja radzę sobie w sytuacjach, kiedy wszystko we mnie krzyczy „zrób coś bo ta samotność/lęk/niepewność/itp. boli!”? Ofiarowuje wszystko Jezusowi. Bardzo prostymi słowami. Nie potrzebna jest wymyślna modlitwa czy regułki. Wystarczy szczere zwrócenie się do Niego. Wystarczy jedno zdanie: „Ofiaruję Ci Jezu mój ból i smutek” Przykładowa moja modlitwa wygląda tak: „Ofiaruję Ci Jezu mój ból i smutek. Ty najlepiej wiesz co oznacza cierpienie. Przyjmij moją małą ofiarę i przemieniaj wszystko według Twojej woli. Najczulsza Matko, współcierpiałaś z Synem, z nim byłaś ukrzyżowana. Pocieszaj moje poranione serce. Bądź moją nadzieja. Bądź moim światłem w trudnym czasie. Ucz mnie przyjmować swój krzyż, dzielnie walczyć i nigdy się nie poddawać. Podnoś mnie i wspieraj po każdym upadku. Ciesz się ze mną z każdej wygranej walki. Maryjo bądź mi zawsze Matką i ucz mnie jak być dzieckiem Boga. Jezu, oddaję Ci całe moje życie.”
A co Ty chciałbyś ofiarować Bogu?
Błogosławię - Monika