Zatrzymaj się ...
Kilka dni temu, całkiem przez przypadek, a właściwie za sprawą Ducha Świętego, (ponieważ uważam, że w życiu nic nie dzieje się przez przypadek) zauważyłam coś bardzo istotnego. Tym spostrzeżeniem, pragnę dziś podzielić się z tobą.
Jak już może wiesz, jestem osobą, która kocha miasto. Wychowałam się na wsi wśród pól, lasów, jezior. Z dala od ulic przepełnionych samochodami, chodników pełnych ludzi, świecących lamp. Moje dzieciństwo uważam za bardzo udane, jednak po kilku latach spędzonych w Olsztynie odkryłam, że jestem „człowiekiem miasta”. Nadal lubię naturę, jeziora, góry, morze, ale są to miejsca gdzie chcę wybierać się w ramach odpoczynku. Natomiast kocham miasto i tu czuję się jak ryba w wodzie. Czuję, że jestem we właściwym miejscu.
Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak właściwie kocham miasto. Tak po prostu jest. Bóg mnie taką stworzył :D Mogę jednak próbować odpowiedzieć na pytanie: Za co kocham miasto?
Miasto kocham między innymi za to, że jest wszędzie blisko. Za to, że jest wiele możliwości wyboru. Za to, że z jednej strony jestem wciąż wśród innych osób, a z drugiej mam możliwość bycia anonimową. Za to, że jest wiele wydarzeń w których mam możliwość uczestniczyć. Jakiekolwiek argumenty bym nie podała, to najważniejszy jest jednak ten, który mam w sercu. Ja po prostu to czuję. Czuję wszechogarniającą mnie radość, gdy podążam chodnikiem i otaczają mnie ludzie. Gdy czuję się wolna! Mogę obserwować innych jeśli mam taką ochotę, lub iść ze spuszczoną głową, ze słuchawkami w uszach nie zwracając na nikogo uwagi. Najcudowniejsze uczucia wzbudza we mnie spacer późnym ciepłym wieczorem, kiedy ruch na ulicach jest mniejszy, miasto zwalnia, a światła dobiegające z różnorodnych miejsc, niektóre stałe, inne migające, współgrają z moją duszą.
Bardzo lubię poruszać się po mieście pieszo lub komunikacją miejską. Do tej pory było to trochę wymuszone bo nie posiadałam samochodu, ale nie mniej jednak sprawiało mi ogromną radość. Od niedawna jestem szczęśliwa właścicielką samochodu (mojego pierwszego w życiu <happy> ). Nie piszę tego, aby się pochwalić, albo abyś mi zazdrościł, ale dlatego, że to właśnie jazda samochodem po mieście skłoniła mnie do pewnych przemyśleń. [Ogromnie dziękuję moim rodzicom, za ten cudowny prezent urodzinowy! <3] Jadąc ostatnio samochodem i próbując dostać się z miejsca A do miejsca B w mieście, poczułam, że coś tracę, poczułam smutek, niezadowolenie, żal. Stojąc na ulicy czekając na zielone światło, patrząc przez szybę na samochody stojące z każdej mojej strony poczułam, że straciłam wolność, którą zawsze dawało mi miasto. To wydarzenie spowodowało, że zaczęłam się nad tym zastanawiać. Zadawać sobie pytania: skąd u mnie takie uczucia? Co daje mi poruszanie się po mieście bez swojego samochodu? Przecież powinnam się cieszyć, że jest mi teraz „wygodniej” i łatwiej się poruszać. Dlaczego ja się z tego nie cieszę? Odpowiedzi pojawiły się już następnego dnia, kiedy jak wcześniej maszerowałam na zajęcia. Przejście z mieszkania na uczelnię zajmuje mi około 25minut. Dopiero w tamtym momencie zrozumiałam jak wiele znaczy dla mnie ten czas. Idąc bardzo często rozmawiam z Bogiem, przyglądam się sobie, analizuje swój dzień, swoje emocje, zachowania. Jest to czas dla mnie i Boga. Czas „zatrzymania się”! Jestem w stanie przenieść się myślami na wyższy poziom, natomiast jadąc samochodem jako kierowca nie mogę sobie na to pozwolić. Po za tym, że jest to bardzo często czas przeznaczony na rozmyślanie, stwarzam także możliwość na spotkanie z innymi osobami. No i jestem wolna! Nic mnie nie ogranicza, jestem w kontakcie z tym co stworzył Bóg. Mogę wznieść oczy i spojrzeć w niebo czując ogromną przestrzeń, a nie oglądać dach swojego samochodu :P Mogę w każdej chwili cofnąć się, zmienić kierunek. Oczywiście ważnym aspektem jest także fakt, że się poruszam. Dostarczam tlenu swoim komórkom, zachowuję dobrą kondycję, oraz oszczędzam pieniądze które wydałabym na paliwo. Aczkolwiek są to dla mnie tylko „pozytywne skutki uboczne”.
Oczywiście nie jest to jedyny moment w ciągu dnia kiedy rozmawiam z Bogiem, ale jest on dla mnie bardzo ważny. Pomyśl dziś, gdzie Ty mógłbyś znaleźć czas w którym mógłbyś się zatrzymać? Może będzie to czas przy śniadaniu jeśli jesz je w samotności? Kiedy wyłączysz radio, odłożysz telefon, komputer, gazetę i posłuchasz siebie? Może czas podróży w pociągu, kiedy wyjmiesz słuchawki z uszu, przestaniesz czytać książkę i będziesz próbował dostrzegać swoje emocje? A może czas odpoczynku, kiedy zamiast przeglądać tablicę facebooka, pisać wiadomości, zwrócisz się do Boga i podziękujesz Mu za dzisiejszy dzień?
Poszukaj Boga w swojej codzienności! On na ciebie czeka!
Z przyjacielskim pozdrowieniem Monika